Piaskownica w kostnicy.

Kiedy doktor Jonatan Cichy podszedł do dużej szafki narzędziowej
stojącej w kącie sali szmer jaki niewątpliwie dolatywał do jego uszu nagle umilkł a na jego miejsce prawie natychmiast pojawiła się muzyka. Muzyka tak bardzo podobna do tej którą zwykle jego koledzy psychiatrzy polecają pacjentom będącym na skraju wyczerpania nerwowego. Szmer strumyka dość wyraźnie mieszał się z odgłosami lasu. Doktor sięgnął do kieszeni fartucha i wydobył z niej niewielki kluczyk po czym sprawnym ruchem umieścił go w zamku szafki narzędziowej. Duże przeszklone drzwi otworzyły się z charakterystycznym zgrzytem i dłoń doktora poszybowała na górną półkę gdzie za słojem z formaliną schowana była niewielka piersióweczka z dobroczynnym burbonem. Doktor bez wahania odkorkował inkrustowane zamknięcie i pociągnął duży łyk po czym poprawił raz jeszcze a następnie odstawił piersiówkę na miejsce i z impetem zamknął drzwi.Rozejrzał się po sali dość uważnie po czym skwapliwie wrócił do kamiennego kontuaru i wziął do ręki dopiero co odpieczętowaną kopertę.Rozsunął jej brzegi i jego oczom ukazała się szara teczka. Ujął za jej brzeg po czym bezwiednym ruchem odłożył kopertę na kontuar. Z zaciekawieniem i bardzo starannym gestem doktor otworzył teczkę niczym dyrygent rozkładający partyturę tuż przed mającym się odbyć koncertem. Koperta zawierała zaledwie trzy kartki formatu A-4 złożone na pół z których jedna koloru bordowego wzbogacona była o przypięte doń zszywaczem biurowym zdjęcie kobiety w lekarskim kitlu ze stetoskopem na szyi. Doktor spojrzał właśnie na owo zdjęcie i zamyślił się głęboko. Z zamyślenia wyrwał go dopiero dźwięk dzwonka którym ktoś natarczywie domagał się aby został wysłuchany w poczekalni. Doktor odłożył teczkę na kontuar i opuszczając salę wygasił dwie główne lampy umiejscowione tuż nad wózkiem z przykrytą zielonym prześcieradłem kobietą. Stając w drzwiach odwrócił się i oznajmił krótko proszę wybaczyć szanowna koleżanko ale ktoś tam się niecierpliwi i muszę go wysłuchać ale wrócę tu niebawem obiecuję. Gdyby ktokolwiek obserwował jego zachowanie z boku to niewątpliwie uznał by że ten poczciwy staruszek istotnie zbzikował. Rozmawiać z umrzykami to faktycznie zakrawa na szaleństwo. Ale doktor Jonatan robił tak od początku swojej medycznej kariery mało tego to takich samych zachowań uczył swoich młodszych kolegów i koleżanki nowych adeptów trudnej sztuki lekarskiej.