Miłosny serca pamiętnik nastolatki str. 4

Autor wiersza: 
EdwardSkwarcan

****
do domu dzisiaj przyszedł lecz nie przy mamusi
ciasteczka dla mnie przyniósł słodyczami kusi
miał opory w intelekcie kobiety siła
nieśmiały u mnie ale musiałam być miła
wierci się bez przerwy non stop rozgląda wszędzie
nie przeżywaj – pocieszam - mamy dziś nie będzie
siedzimy sobie grzecznie gadamy o niczym
w te błękity zaglądam a on sufit ćwiczy
nie wytrzymałam chichoczę do mej poduchy
mówię – mam policzone w domu wszystkie muchy
„dowcipna” – szepnął – tuli odważnie łaskocze
jest niebezpiecznie blisko oczy ma urocze
szkolna odległość już przeszłość garnę ku sobie
jest blisko i co robisz? – myślę - ale robię
korzysta z prezentu i chwilowej słabości
przyciska na poduszce nie ma odległości
słodko na niego patrzę – śmieję się zmysłowo
niby taki nieśmiały a jest kolorowo
samo tak wyszło specjalnie się nie wysilił
scenariusz życia i jednej maleńkiej chwili
oczy jego działają na moją wyobraźnię
na piersi mam saunę a w mym sercu łaźnię
bardzo gorącą uderza niemiłosiernie
słyszy ten łoskot nie zachowuje się biernie
ust moich szuka – znalazł – płoną te błękity
jak cudowny zakątek jeszcze nieodkryty
ja ten raj odkryłam w błękitnym morzu tonę
słodko się robi dni moje już policzone
źle mówię pozostały mi tylko godziny
żeby tak porwać zawładnąć sercem dziewczyny
w jednej chwili ten pocałunek był jak wieczność
nie należy zaglądać w błękity – konieczność
czuję to przepadłam i w jakąś przepaść lecę
mam wiek nastolatki a serce już kobiece
dziwne uczucie zaczyna wirować pokój
do niego przywieram w sercu jakiś niepokój
wewnętrzny mnie woła i ku niemu popycha
tak uparcie tulę go namiętnie i wzdycham
oszołomiona i rozpalona do granic
nad tym nie panuję wszelkie hamulce na nic
on też - ten mój zapał rozpalił te płomienie
jest jak letnia burza szalone podniecenie
porywa mnie ten żywioł i jesteśmy razem
kierujemy się tylko wewnętrznym nakazem
matki natury Amor też był razem z nami
to on swym łukiem przez te dłonie jak aksamit
do mego serca dotarł swą miłości strzałą
że w ramionach powoli topniało topniało
i ulatywałam gdzieś daleko w zaświaty
odkrywaliśmy razem ten raj nasz bogaty
w sekretne doznania których jeszcze nie miałam
on był jak czułe niebo w ramionach – kochałam
upajała mnie kołysanka pocałunki
tak namiętnie gorące jak serce piastunki
sięgały ręce po błękit swojego nieba
miłą rozkosz - to miłosna serca potrzeba