Ciągle deszcze przechodzą, bo czas ich odwiedzin
i buszują bezkarnie w trzcinach nad jeziorem,
w którego sinych wodach, chłód i ciemność siedzi,
obmyślając złe baśnie - posępne i chore.
Drobne fale trą grzbiety o dna pustych łodzi.
Czasem ptak nastroszony siądzie na przystani,
popatrzy, jak dzień gaśnie, a życie uchodzi,
w rytmie fal, które noszą kożuch brudnej piany.
Warzy się głóg czerwony, długa noc już bliska.
Dozorca w swojej budzie rzuca cień koślawy,
gdy nalewa do szklanki mocnej wódki kryształ.
Będzie się wspomnieniami i gorzałką bawić.