makowa miłość
(z cyklu „na słodko” – VIII)
szaleńcza z obłędem
błądzi po manowcach
szaleju nie jadła
ja zjadam makowca
czas przyszły i przeszły
po plecach ciarki, skrywa
strach straszna – nie gryzie
bezzębna zła szyba
manszetą spętane
zaciśnięte pięści
rozwalam makabrę
pod stopą szkło chrzęści
samotność na wargach
spierzchły bez kompotu
zabrakło, coś kapło
z ust kłamstwo, sól z potu
siąpi maczkiem skóra
uciekam z mansardy
roztrzęsiony zimnem
zimny, blady, martwy
jeszcze żywy szukam
ciepła na manowcach
płaczę, przytul proszę
nie mam już makowca