O rusałce raz jeszcze ...

Autor wiersza: 
Anna-marzycielka

 

Łąki pachną sianem jeszcze niezebranym.
Wiatr się w nie zaplątał nad samiutkim ranem.
Wionął je po polach, po piaszczystych ścieżkach
i zaniósł do lasu, gdzie rusałka mieszka.

 Obudził jej zmysły zapach kumaryny,
a przecież rusałki to także dziewczyny,
zobaczyła chłopca opalone plecy
i postanowiła zabrać się do rzeczy.

Wabiła go w chaszcze swymi oczętami,
zapraszała w knieje wonne poziomkami.
On podążał za nią, niebaczny, ciekawy
pewny, że się miło skończą te zabawy.

Porwał ją w młodzieńcze i mocne ramiona,
choć rusałka była wybitnie zielona,
ale kto by zważał na to w takiej chwili,
więc i on nie myślał o tym, moi mili.

Kiedy chciał po wszystkim opuścić dziewoję,
ona mowi "Hola, dokąd szczęście moje?
Kto się raz połączy z rusałką zieloną
będzie już na wieki nazywał ją żoną".

Stoi biedny chłopiec, jak baba się maże,
"a gdzież ja się z tobą na wiosce pokażę?".
Była to historia przeze mnie spisana,
kiedy łąki mdleją od zapachu siana.

27 września 2011 Anna Z.