Wodnice (z cyklu "Ostrów)

Autor wiersza: 
Misza

Otoczone wikliną, wśród splątanych łodyg,
stoi drzewo nad brzegiem. Schyliło się ciężko,
ale liśćmi nie mąci nieruchomej wody,
by nie zbudzić drzemiących w ciemnej toni dziewcząt.

Każda włosy ma długie, śliskie jak skrzek żabi.
Jasne ciało – nie mlecznej, ale trupiej bieli.
Piękne nie dla rozkoszy, lecz by mężczyzn wabić
i zabierać ze sobą, a na dnie łup dzielić.

Niewidzialne, gdy zechcą, szepczą obietnice,
szyje chłopców muskając delikatnym chłodem.
Tylko oczy bez źrenic szpecą twarze śliczne,
które będą już zawsze nieziemskie i młode.

Powstały z woli mocy panującej w czerni.
Tam, wśród śmierci i gnicia, gdzie przydenny osad,
ulepione z ciał zmarłych i z soków bagiennych,
urodziły się nimfy o zielonych włosach.

Zło zabrało im dusze i ukradło przeszłość.
Czasem w snach do nich wraca i w mglistych obrazach .
A u każdej na ciele, jak blizna bolesna,
wypalona przez ciemność, dawnych cierpień skaza.

Jedna ślad ma od noża, sprzedana na hańbę.
Druga, żyły spuchnięte, pokłute igłami.
Tamta, usta ma jeszcze trucizną przeżarte.
Innej, pręga po sznurze tnie szyi aksamit.

Tylko czasem o świcie, gdy od mgły jest biało,
przysiadają na brzegu pod zgarbionym drzewem.
Milczą, a na ich twarzach ślady łez zostają.
Lecz dlaczego płynęły, żadna przecież nie wie.