Cykl "Ostrów"

Autorzy tekstów: 

 


 MIEJSCA NIEZWYKŁE


 cykl poetycki  "Ostrów"


 



 


 


Spis wierszy:

Na przystani (z cyklu: "Ostrów")

Autor wiersza: 
Misza

W mokrej mgle las się chowa, gdy pora bezlistna.
Butwiejące badyle dryfują na wodzie,
zanurzona w szarościach drzemie mała przystań,
podrzemuje dozorca, podpity, jak co dzień.

Ciągle deszcze przechodzą, bo czas ich odwiedzin
i buszują bezkarnie w trzcinach nad jeziorem,
w którego sinych wodach, chłód i ciemność siedzi,
obmyślając złe baśnie - posępne i chore.

Drobne fale trą grzbiety o dna pustych łodzi.
Czasem ptak nastroszony siądzie na przystani,
popatrzy, jak dzień gaśnie, a życie uchodzi,
w rytmie fal, które noszą kożuch brudnej piany.

Warzy się głóg czerwony, długa noc już bliska.
Dozorca w swojej budzie rzuca cień koślawy,
gdy nalewa do szklanki mocnej wódki kryształ.
Będzie się wspomnieniami i gorzałką bawić.

Strażnik ( "Ostrów" )

Autor wiersza: 
Misza


Noc uciekła na zachód przed drepczącym świtem,
słyszałem echa lasu poprzez watę białą.
A dziwaczne korzenie, lub wiedźmy ukryte
drażniły wyobraźnię. I uległem czarom.

Jakieś zwierzę przemknęło, chrupnęły gałęzie,
z gęstych pokrzyw patrzyły nieczłowiecze oczy.
Trzeba miejsce uroczne opuścić czym prędzej,
zanim strach niewidzialny do gardła doskoczy.

Zaklęcie się spełniło, czas na chwilę stanął.
Krzywe drzewa zastygły otoczone ciszą.
Na sieci tkanej nocą, nieruchomy pająk
napełniał ciemny odwłok spijaną zdobyczą.

Wtedy kamień przemówił stojący w zaroślach,
dawne znaki wyjrzały spod wilgotnej pleśni.
Tylko on spośród innych na straży pozostał,
domu duchów, którego nie wolno bezcześcić.

Żaden kwiat nie zakwitnie w bliskości kamienia,
nie ma ziół które leczą, nie ma zdrowych jagód.
Każde ziarno wysiane w złe nasienie zmienia,
które później wyrośnie zielskiem pełnym jadu.

Uciekaj stąd czym prędzej, to moment ostatni,
zanim krew ci sczernieje, zło zatruje duszę.
Przykuty do strażnika nie wyjdziesz z pułapki.
Więc uciekaj, więc biegnij. Coraz szybciej. Kłusem.

Znowu stoję pod lasem i wali mi serce.
Widzę jęczmień wąsaty, malowany złotem.
Tu się ścieżki krzyżują. Pójdę, którą zechcę.
Ale wszystkie prowadzą w gęstwinę z powrotem.

Wodnice (z cyklu "Ostrów)

Autor wiersza: 
Misza

Otoczone wikliną, wśród splątanych łodyg,
stoi drzewo nad brzegiem. Schyliło się ciężko,
ale liśćmi nie mąci nieruchomej wody,
by nie zbudzić drzemiących w ciemnej toni dziewcząt.

Każda włosy ma długie, śliskie jak skrzek żabi.
Jasne ciało – nie mlecznej, ale trupiej bieli.
Piękne nie dla rozkoszy, lecz by mężczyzn wabić
i zabierać ze sobą, a na dnie łup dzielić.

Niewidzialne, gdy zechcą, szepczą obietnice,
szyje chłopców muskając delikatnym chłodem.
Tylko oczy bez źrenic szpecą twarze śliczne,
które będą już zawsze nieziemskie i młode.

Powstały z woli mocy panującej w czerni.
Tam, wśród śmierci i gnicia, gdzie przydenny osad,
ulepione z ciał zmarłych i z soków bagiennych,
urodziły się nimfy o zielonych włosach.

Zło zabrało im dusze i ukradło przeszłość.
Czasem w snach do nich wraca i w mglistych obrazach .
A u każdej na ciele, jak blizna bolesna,
wypalona przez ciemność, dawnych cierpień skaza.

Jedna ślad ma od noża, sprzedana na hańbę.
Druga, żyły spuchnięte, pokłute igłami.
Tamta, usta ma jeszcze trucizną przeżarte.
Innej, pręga po sznurze tnie szyi aksamit.

Tylko czasem o świcie, gdy od mgły jest biało,
przysiadają na brzegu pod zgarbionym drzewem.
Milczą, a na ich twarzach ślady łez zostają.
Lecz dlaczego płynęły, żadna przecież nie wie.

Cmentarzysko (z cyklu "Ostrów")

Autor wiersza: 
Misza

Głodne ptaki kołują, chcą zostać na dłużej.
Milczy rzeka na dole, jeszcze o tym nie wie,
topi liście pożółkłe w niemrawej miksturze.
Pogubiły je drzewa stojące nad brzegiem.

Las nie czeka na gości, sami przyjdą w nocy,
pochowani do zmroku w swoich ciemnych dziurach.
Chore sosny zatrute zapachem wilgoci,
śliską pleśnią i chłodem wkrótce się znieczulą.

Pełzający nad ziemią jesienny narkotyk,
odział mglisty krajobraz w nierealne barwy,
tworzy dziwne miraże, jak sen o północy,
pośród pni i gałęzi budzi duchy zmarłych.

Szare zmierzchy i świty, wszystkie dni są szare.
Czas omija to miejsce, a słońce nie dotrze.
Poderwało się ptactwo, szybko frunąc dalej,
nie powróci nad rzekę i garbatą sosnę.

Tu zła ziemia i woda, trawa i kamienie.
Żaden człowiek nie przyjdzie, mchem zarosły drogi.
Tylko mgła się unosi tysiącletnich legend,
jak pył z wnętrza popielnic ciałopalnych mogił.

Złe miejsce (z cyklu "Ostrów")

Autor wiersza: 
Misza

Na piaszczystych tarasach rozłożystych dolin
rozgościły się lasy i tonsury jezior,
przytulisko dla baśni i płochliwych zwierząt,
którym bóg dzikich stworzeń tutaj żyć pozwolił.

Słońce chowa się za wsią i tonie powoli
za dachami gospodarstw. Stamtąd idzie mocny
fetor obór i zapach pieczonych kartofli,
otulony oddechem zaoranej roli.

Daleko tu od ludzi i zmierzch się wyroił.
Polna droga jest kręta, znakami usiana,
szerokich, krowich racic albo bożka Pana,
co nocami wychodzi ze swojej ostoi.

Pies przebiegł wiejską drogą, popędził do swoich.
Nagle chłód zimną falą na pastwiska dotarł,
ożywił tajemnicę w zwyczajnych przedmiotach,
której lud zasiedziały od wieków się boi.

Tak ciemno. Las szeregi falangi potroił,
zapełnił się głosami opuszczony cmentarz.
Może to mówią liście, a może przeklęta
dusza gada do siebie pośród pni topoli.

Zawróciłeś coś nucąc, lecz głosem nieswoim.
Patrząc prosto przed siebie wciąż przyspieszasz kroku
bo za tobą już popełzł nieznośny niepokój,
który odtąd, za twymi plecami wciąż stoi.

Wino i piołun ( z cyklu "Ostrów:)

Autor wiersza: 
Misza

Pachniała ciemną nocą nieruchoma woda
i owoce piołunu roztarte na dłoni.
Zielony ślad na palcach został jeszcze po nich,
w uszach cicho dźwięczała gitary melodia.

Ognisko się dopala, grzeje cierpkie wino
z ciemnych wiśni sprzed roku i dzikiego głogu.
Pytam w myślach, jakiego by użyć sposobu,
żeby chwile zawrócić nim na zawsze zginą.

Nie odpowie sitowie nad piaszczystym brzegiem,
milczy wyspa zaklęta - czarna księga wiedźmy.
Gdzie klucz do tajemnicy, chociaż szukam, nie wiem,

patrząc, jak dzień wyrasta jasny i słoneczny.
Posłuchajmy więc razem pod samotnym drzewem,
szumiących w liściach legend. Zostańmy. Nie jedźmy.