Ból
Parzyła miłość - toń jaśminowa
cierń serca wlokła w głuchość bezdroży
skargę taszczyła wypłakać w głogach
tęsknotę dreszczem osiki - w brzozy
I szła bezwiednie gdzie oczy niosą
wyrwać ból z głębi zagłuszyć ranę
w rozdarciu drżało z łez twarzy rosą
powiedz dlaczego - cicho szeptane
Ogniem paliła w piersi pokrzywa
w ciszy samotnej wyrozumiałej
z uczuć obdarta i ledwie żywa
jej smutek kolce z jękiem targały
Klęczała żeby wykrzyczeć w trawę
uciszyć niemoc komuś wyżalić
niczym bursztyny spływały łzawe
policzkiem sznury gorzkich korali
Rozpacz we włosach znękana boso
kocham szeptane rwie się w tarninie
zszargana skomli porannym rosom
wszystko przegrałam - szlochem płynie