Tęsknota do Tatr

chcę do wypiętrzonych gór gdzie strzeliste szczyty
dumnie ostrzem krawędzi tną raniąc błękity
zamyślone i groźne w wielkim majestacie
wyniośle spoglądają trwając brat przy bracie
niczym śpiący rycerze - wódz z krzyżem na grani
zbrojny stalą w czubie - potężny Spartanin

chcę do potężnych zboczy co skuły kotliny
i zniewoliły siostry uśpione doliny
rytowane bruzdami ściśniętych strumieni
w trawie usłane siedząc pod zwałem kamieni
w zamyśleniu wędrowca zapraszają stopy
gdzie wiatr zmaga się z ciszą - i niedźwiedzia tropy

śladem kożuchów mgieł tulących na hali
przycupnięty nieśmiało szałasik górali
wiją się hen ku szczytom niebezpieczne szlaki
z wrażenia dech zapiera i kamienne znaki
do skrytych w obłokach skał gdzie tylko mech mieszka
niedostępna świstaka i kozicy ścieżka

u bram nieba tkwią dumne i kapryśne skały
czas postawił i trwają - wieczność pozostały
tam myśli w chmurach błądzą - dotykasz rękami
kłębią się i kotłują razem z obłokami
granie budzą szacunek - ogrom onieśmiela
w doliny schował się cień i mgła go rozdziela

do szczytów gdzie ciekawość kładzie się na szali
ręce tulą szczeliny a wiatr twarze pali
tkwią dumnie wypiętrzone od granicy lasów
w całunie chmur olbrzymy jak strażnicy czasu
tam strach zagląda w oczy - kamień drogowskazem
deszcz zmaga się ze słońcem a mgła jest malarzem

do tych gór gdzie w przepaściach można zgubić oczy
gdy głaz roztrąca myśli i strach z hukiem toczy
gna stłoczone kamienie w otchłań pod stopami
kryształem woda spada w kipiel kaskadami
kłębi się i kotłuje drżąc olbrzymim hukiem
Tatr grozę i potęgę rozgłasza pomrukiem

do grań skalnych gdzie myśli cisną się potokiem
klękają przed rozmachem sycąc się widokiem
wzrok ucieka w głębię - przepada w czeluści
nocy mrok i strach mieszka światła nie dopuści
hen zatraca się linia w przepaść tonie zbocze
woda kamienie taszczy - łaskocząc chichocze

do gór gdzie rządzi halny rozczesując włosy
gdy huk kamienia miesza się z świstaka głosem
myśli toną w urwisku lub z chmurami kłębią
i serce można zgubić nad przepaści głębią
strach leci z hukiem skały błyskawicą w głowie
tuli się lgnąc do ściany kruchy w lęku człowiek

gdzie mgła poranna mlekiem karmi śpiące żleby
majestatu gór potęga w objęciach z niebem
szczyty przeglądają się dumnie w lustrze wody
oko tonie w głębinie przeczystej urody
serce jak kamień skacze i tonie w przepaści
wiatr na przemian ze słońcem pali - cienia garści

tęsknię do gór gdzie halny ze zboczami gada
smaga czesząc jałowce Tatr arię układa
on z deszczem dyryguje przeganiając ciszę
mgła na przemian ze słońcem scenariusze pisze
oczarowane serce wprawdzie w górach tracisz
zgubisz w Tatrach na zawsze - wrażenia bogacisz