Świt
tuląc czerń oddali
kłębi się puch
spływa falując tabunami
tchnie cichy szept
oddech gór senny
dumne masywy
w harmonii z niebem
śnią mity horyzontu
brzask roztacza wdzięk
mknąc kaskadą promieni
fontanny złota opadają
w rozmazane kontury łąk
kojąc świetliście
cichy smutek wierzb
w ukłonie nisko
czar