Pracowita Kasia - mały świat dziecka. Cz 2
Mazaki pod pościelą, nigdy tam nie szuka
Nieźle je schowałam, to bardzo trudna sztuka
Zaraz kładzie na szafie, a tam nie dostanę
Ciężkie mam z nią życie, bo wszystko pochowane
Umyła lodówkę, zniknęły malowidła
Jak nie cierpię tej bieli, że też jej nie zbrzydła
Zaraz temu zaradzę, będzie wyglądać lepiej
Tutaj coś namaluję a tutaj nalepię
Mazaki wzięła, bo jestem niedobre dziecko
Wiecznie w tym domu, jestem niegrzeczną córeczką
Ciekawe gdzie żelazko, wyprasuję pranie
Jest wysoko na szafie, tam tata dostanie
U niego w pokoju zrobię coś z bałaganem
Chciałam zmywać naczynia, uparte są mamy
Powiedziała, żeby jej głowy nie zawracać
Woli sama – wiem - to taka przyjemna praca
Ma tata tych papierów, biegnę po mazaki
Teraz naczynia zmywa, bez niej spokój taki
Namaluję obrazek, pewnie się ucieszy
Najlepszy do tego, będzie ten wielki zeszyt
Skąd ona się wzięła, z taką krzyczy rozpaczą
Dziś nie namaluję, ledwie zdążyłam zacząć
Na klucz zamknęła, nie skończę tacie obrazka
Jeszcze powiedziała, że pewnie mnie pogłaska
Nigdy nie pozwoli, cokolwiek zrobić w domu
Zawsze nos włoży, wszystko muszę po kryjomu
Jest w pokoju, więc mogę się wziąć do talerzy
Jaki on śliski, zaraz na podłodze leży
Ściereczkę zabrała i koniec wycierania
Nie pozwoli pracować, wszystkiego zabrania
Bajki każe oglądać, mam tego po uszy
Można się zanudzić i nic nie wolno ruszyć
Poszła, więc nożyczkami powycinam sobie
Zniszczyłam jej gazetę, co ja teraz zrobię
Zupełnie zapomniałam, już jest na dywanie
Jakie nudne, za karę czeka mnie zbieranie
Idę do kosza, wezmę się za umywalkę
Będę przy okazji, mogła wykąpać lalkę
W wannie za duża, lepiej pod prysznicem będzie
Jaki on jest szybki, tylko ucieka wszędzie
Trzeba zakręcić, bo z niego uparciuch wielki
Dlaczego tak mokro - zalane pantofelki
Nie szkodzi, zawsze można boso iść do łóżka
Schować przed mamą, wszystko wysuszy poduszka
Będzie krzyk jak zobaczy, idzie w tamtą stronę
Piżamę mogłam wyprać, byłoby skończone
Dlaczego tak rozpacza, woda -wielkie nieba
Sama to potrafię, tym kijem ruszyć trzeba
Miałam za mało czasu, musiałam uciekać
Dużo byłoby hałasu, ciągle narzeka
Upiekło się, o pantofelkach nie wie jeszcze
Nie znajdzie i wyschną, w piekarniku umieszczę
Mnie do przedszkola, bo psuję, co w ręce włożę
Jest dziwna, to kto wtedy w domu jej pomoże
Co miałabym tam robić, nużyć to zaczyna
Prześpię się chwileczkę, chociaż zleci godzina