Zosi na prośbę

Zbieżność zdarzeń, Zosia o wiersz mnie prosi
Jak prosi, to jednak muszę coś napisać Zosi
Wiosną byłoby łatwo, można iść na stokrotki
Wtedy na łące, mógłby powstać wiersz słodki

Nie myślcie górnolotnie, dla kaprysu kobiety
Nie jestem Mickiewiczem, więc nie „Sonety”
Na spacer grzecznie, po słońca zachodzie
Niekoniecznie za rączkę, pogadać o pogodzie

Można też poruszyć, jakieś głębsze tematy
Nieśmiało przy księżycu, zrywać Zosi kwiaty
Latem łatwiej, można kwiatuszki na kocyku
Nocą zaszyć się w trawie, kwiatuszków bez liku

Słoneczko rano za mnie, by wiersz napisało
Nie potrafię, wyobraźnię mam wybujałą
Zaraz gdzieś zbacza, na bezdroża i boczne tory
Nie siedzi w słońcu, woli noce albo wieczory

Jest nieposłuszna, goni wtedy jak błyskawica
Kobiety widzi najchętniej, w poświacie księżyca
Wyhamuj myśli! Przy księżycu szepce opalanie
Gdzie poleciałaś? Od Zosi manto dostaniesz

Zacząłem tak niewinnie, tylko od kwiatuszka
Uparte te moje myśli, żeby jesienią o gruszkach
Powinna jednak Zosia, wyrozumiale wybaczyć
To one rozpędzone, musiały wiersz spartaczyć

Jednak myślę, że mi daruje urocza dziewczyna
Lepiej było próbować, może napisać coś z kina
Niegrzeczne męskie myśli, wciąż moją udręką
Zapomniałem, że jest ciemno i co zrobić z ręką

Najłatwiej mówić kobiecie, wierszyki do ucha
Chociaż nie wiem, czy wtedy chciałaby słuchać
Ciężko napisać kobiecie, wiersz o kwiatuszkach
Ściąga z tej łąki do raju, niewidzialna wróżka

Czy ona nie trzyma, przypadkiem z kobietami
O plaży i kocu mi dyktuje, co to ma z kwiatkami
Łatwiej byłoby napisać, już wiersz o biedronce
Chociaż nie – przez kropeczki - z kobietą na łące
Najlepiej się nocą zaszyć, mieć razem serce i ciszę
Pal sześć wierszyk, niech księżyc go sobie pisze