po trzecie
po trzecie
znam piękną dziewczynę nieodkrytą do końca
nie dała się nacieszyć bliskością i słońcem
jak ono zabrnęła za linię co rozłącza
zmysły i marzenia tak zniszczone par force
nie na płacz w tej chwili, lecz na deszcz się zanosi
ciepły i przelotny jak jej w maju obecność
sam pod parasolem, tylko para kaloszy
los i ona nie może się do mnie uśmiechnąć
zamiast purpurowieć, na bladości nabierać
albo się rumienić, ją barwi przezroczystość
a niepewność maluje powieki w zmartwienia
miłości mi nie da, choć oddałaby wszystko
ta niejednoznaczność nurtuje i po pierwsze
zachodzi raczej w głowę, po drugie nie w serce.