Grzybobranie


biegniemy do lasu sosik się marzy
podekscytowani grzyba spotkaniem
kosze puste miny tęgie grzybiarzy
może się nam trafić borowik lub kanie

bór wita chłodem mit opowiada
wypłoszona sarna – trochę hałasów
bo każdy niczym dzik chce ubiec sąsiada
rozgorączkowanie - wiecznie brak czasu

nie można wytropić nawet kozaków
pod liśćmi skryła się rodzina kurek
borowik cicho sza ukryty w krzaku
muchomor wystawia drwiąco kapturek

opasły buk torsem kogoś ochrania
baldachimem sprytnie kryją paprocie
chowa wystraszony kapelusz kania
nie chce do patelni trzęsie się pociec

borowik jak zawsze król kamuflażu
pod ziemię się schował – maślak pod sosnę
rydz zaś sprytnie w trawę zniknął z obrazu
stoją sromotniki – niezbyt radosne

szeptaną muzykę liście szeleszczą
wiatr w koronach tańczy – pusto w koszykach
drzewa usypiają swą opowieścią
zając się obudził sprzed nóg umyka

oddech pełną piersią z trelem nad głową
był spacer z zapachem uroczej bajki
przeżyliśmy dzisiaj baśń nastrojową
do rondelka trzeba kupić pieczarki