Dusza

Dusza

Moja dusza jest jak rozwiany z jedwabiu szal,
wydęta wiatrem na tle soczystych błękitów.
Płynie beztrosko przez wieki, w jak najdalszą dal,
jak piękny żaglowiec od rufy do bukszprytu.

Niczym obłok lekka, wszak nie waży prawie nic,
zwiewność eteryczna w rozmytych barwach mglistych.
Prawie rozproszona w smudze światła rajskich świec
i zielnych kadzideł z wiosennych łąk kwiecistych.

Czasem smutkiem wpada w letarg lub sen parny,
to znów bieży, jak szalona, niczym koń rączy.
Wolna od ram na lianach życia mknie bezkarnie
przez wcielenia, plotąc warkocze z losów pnączy.

O słodkim grzechu bywa, że śni i o cnocie,
o łanach pól zielonych i pokutnym krzyżu.
I marzy o lśniących koronach od pozłoty,
o blaskach spowitych w balsamiczną mirrę.

A gdy zapadam w sen ametystową nocą
i poświata księżyca rzeźbi liścia sztylet,
dusza, tuż obok kota, przycupnie na płocie
i tęskni do gwiazd. Wiem o niej tylko... tyle!