w moje sny wplatana
wpełza niczym płaz bezszelestnie
w poszarpanym łachu na wietrze
wciska się między senne nici wątków
penetrując moją podświadomość
stara siwa wariatka o zatartych rysach
twarzy, szepcze wciąż o złotym wieku
bez skazy - podnoszę głowę
wzrokiem trafiam w ciemność
snu przeźrocza przesuwam w zdumieniu
potem płacę bezsennością za wyparcie
by zeszła mi z drogi, nie znam jej
nie wiem gdzie mieszka, co ona wie
o mnie, o mojej cielesnej tęsknocie
za przeszłością, co w pamięci jeszcze
skrzętnie pieszczę, w porannej ciszy
stojąc przed lustrem
w otoczeniu przenikliwego chłodu
na skutek odbicia - mówię do niej – witaj…
stara, siwa wariatko