Poszarpana dusza


POSZARPANA DUSZA

Szarpane bólem
Struny mojej duszy
Wydają rozpaczy dźwięki
Nikt ich nie słyszy
Nikt ich nie zagłuszy
Nikt nie skróci mej męki

Jak drzewo rozłupane piorunem
Jak wichurą poszarpany krzew
Tracę siły
Za chwilę runę
Nie do zniesienia
Ten ból, zmęczenie
I gniew

O poeci, o łachmyty!
Na cóż te wasze nad życiem zachwyty?!
O muzycy, Wy gęsie dudy!
Żyjecie w świecie obłudy!
Na cóż te wasze radosne kankany, marsze, sonety?!
Czemuż rozbudzacie
Na życie apetyt?!

Chciałem życie garściami brać,
Jeść, pić i tańczyć,
Na zawsze szczęśliwym być
W kraju pomarańczy,
Lecz życie podało mi czarną polewkę
I miast słodyczy
Poczułem cierpki smak goryczy

O! Już nadchodzi!
Poznaję tę białą kość ...
Nikt jej tutaj nie prosił,
Nie chcę jej gościć ...
Idź precz!
Zabrałaś tak wiele!
Czy jeszcze nie dość?!

A jeśli musisz,
Przyjdź później, proszę ...
I miast jej duszę
Weź umęczoną duszę moją,
Lecz pozwól, pierw pożegnać się muszę
Nim pójdę z Tobą
Może nawet z ochotą ...

Nie słyszy nikt
I nikt nie zobaczy
Jak na alarm dzwoni w mej piersi dzwon,
Jak płacze dusza szarpana
Szponami przeraźliwej rozpaczy,
Gdy znów nie przeczytaną księgę
Zamyka zgon