Historia pewnej wizyty (satyra)

Historia pewnej wizyty

Pewien Pan jeszcze w wieku sile,
pracą ponad miarę zmęczony,
w wannie spędził krótką chwilę
i nie oglądając się na strony

szusa dał w łóżko małżeńskie,
o odpoczynku myśląc jedynie.
Obok, tuż - ciepłe ciało żeńskie.
Pomyślał - a może by tak...krzynę

ze snu urwać, na rzecz krotochwili...
Przecież z życia tak mało zostało!
Myśl jak strzała i w krótkiej chwili
stało się wnet, co stać się miało!

Wtem z głębi domu odgłosy zastawy
kuchennej, to nie żarty - moi mili!
On przestraszony, ciut niemrawy,
wyskoczył z łóżka w jednej chwili!

Bieży zatroskany w ową stronę,
w tym względzie, nie bacząc na nic!
W kuchni widzi kochaną żonę,
stanął zdziwiony... aż do granic!

Na zamarłych ustach zawisło pytanie,
co robisz tu miła, o tak późnej porze?
Obiad na jutro... obiad – kochanie!
A kto w sypialni?... ta kobieta hoża?

- W natłoku, informację zaniedbałam,
przepraszam, po długim czasie z wizytą
moja mamusia... do nas się wybrała...
Przeciągnęła przez zęby informację sytą!

A on stoi słupem z twarzą w dłoniach skrytą,
nie wierząc słowom przykrym, jak gromy.
- Wszak od lat gniewała się...a teraz z wizytą!...
Ociera pot z czoła sytuacją spłoszony.

W końcowej fazie rodzi się nie byle jaka
konkluzja; widać w łożu każda jednaka,
czy młoda kobieta...czy mocno dojrzała,
nawet ta, co od lat z zięciem nie rozmawiała!