na koniec (dnia)


muzyką świerszczy wieczór mnie zatrzymał
gwiezdne akordy czuję pod palcami
chłonę dźwięk granatu ciepłymi oczyma
wsłuchuję się w cienie pomiędzy drzewami

cicho błądzą myśli wokół jego dłoni
wspinają się z trudem, by zajrzeć mu w oczy
nic w nich nie zobaczą, bo chłód je zasłoni
potem ruchem powiek pozwolą się spłoszyć

i wplecie tęsknotę pomiędzy warkocze
jakimś dziwnym pętem przywiąże do siebie
tylko Bóg potrafi dwie skrajności złączyć
on nicią horyzontu zszył niebo i ziemię