szóstka nad ranem

 

szóstka nad ranem

 

w pobliżu północy głód snu się nasila

im później tym bardziej jestem rozbudzony

noc podpatruję jak dojrzewa i mija

wypierana wraz z ciszą przez kościelne dzwony

 

widzę w jaki sposób zamienia się w ranek

zakwitają barwy, spośród prawie trzystu

biorę cztery w kredkach, zielone złamane

ciebie koloruję szóstką moich zmysłów

 

na kartach maluję krótki sen z nadzieją

która ma w nim wagę twojego uśmiechu

gdy się tylko oczy stęsknione rozkleją

to go nawet dojrzę spod gęstego kwefu

 

wciąż na to czekam i na ciebie niezmiennie

bez końca, choć koniec będzie już beze mnie