Wieczna tęsknota

klęcząc wracam do wspomnień sercem
jej wzrok głaska - wiecznie tak dobra
chciałbym wysłać myśli kopertę
w czułość ramion znowu się oddać

powracają żywe obrazy
w blasku świecy nasz ogień płonie
ulatuję hen w sferę marzeń
szept w mirażu – w obłędzie dłonie

tonę w smutku rosząc mogiłę
zamiast objęć ten zimny kamień
sięgam w chwile z mamą tak miłe
śniąc wciąż bajkę znaną na pamięć

wiatr unosi jęk na cmentarzu
drży wyryte miłości znamię
sen na jawie w nocy abażur
łez ofiara z tęsknoty – mamie