Potykam się o korzenie
POTYKAM SIĘ O KORZENIE
Jak na spacerze w lesie
Potykam się
O korzenie twych żądań,
Jak kłody pod nogi
Rzucasz ciężkie słowa
I jak przydrożne znaki
Zmieniasz zdanie
Bym zboczył z właśnie obranej drogi
Próbujesz mnie spętać
Wizją świetlanej przyszłości
U twego boku
I nakarmić obietnicą szczęścia
Te obietnice
Dławią mnie jak rybie ości
Składasz je i nie spełniasz
Co roku
A ja
Wybieram wolność
I nie chcę ust twoich słodyczy
Nie złość się
Zaoszczędź długich wywodów
Gulgotem indyczym
I przyjmij z godnością
Tę prawdę krótką
Od dzisiaj jesteś
Kobietą wolną