Wrześniowa refleksja
z pierwszych dni w szkole mało pamiętam
gdzieś roztrwoniłam beztroskie chwile
ale po bracie ten elementarz
zaraził wiedzy chłonnym bakcylem
duże litery barwne obrazki
jakby wycięte z dziecinnej bajki
mały element szkolnej wyprawki
ciekawej życia małej figlarki
fartuszek istne wówczas skaranie
przy pustych pólkach niełatwa sprawa
więc pozostało szycie – skracanie
cóż – system przecież tego wymagał
worki na buty z matczynej ręki
szare zeszyty jak rzeczywistość
dobre oceny w ramach podzięki
siały nadzieję na lepszą przyszłość
modry tornister – ach – z muchomorem
niemała zdobycz sprytnych rodziców
nosił owoców zapasy spore
oraz co było wtenczas na zbyciu
chociaż w stołówce bułki – herbata
nieraz kakao – kawa zbożowa
to ,,Bem” w SKO wpłacany w ratach
przywołał dzisiaj moje wspomnienia
zalega towar kolejek nie ma
portfele jednak świecą pustkami
więc czasem wątpię w dobro tych przemian
pytając cicho co dalej z nami