Miłosny serca pamiętnik nastolatki str 24

gorączka pragnień serca doszła do zenitu
płonę upał jest taki gdzie jeszcze do świtu
marzę a wino działa myśl zefirem goni
w sercu rodzi tęsknotę to moje w pogoni
mknie za okruchem szczęścia nadzieją miłości
wyrywając się z piersi prawo sobie rości
i kieruje umysłem nie panuje głowa
rozdygotana uczuć bomba zegarowa
wino ogień czy Oli zrodził te płomienie
gorączka taka – obłęd – więcej to cierpienie
szepczę – że chcę do lasu ucieknę twa strata
między jodły –zobaczysz - będziesz za mną latał
usta do ust przylgnęły bo byliśmy sami
spaceruje tą ręką czułą jak aksamit
Oli ja chcę ochłonąć więc chodźmy do lasu
bo spłonę przy tym ogniu – mamy tyle czasu
wyrywam się i biegnę – mrok – chowam się w cieniu
siedzę sobie pod drzewem cichutko w milczeniu
on - „odezwij się Iga”- woła błądząc w lesie
bolesny ucisk w sercu – smutek echo niesie
wypełnia ciszę nocy drżąc zawodzi jękiem
tkliwe jego wołanie drży tęsknoty dźwiękiem
rozbrzmiewa hen w dolinie bólem i rozpaczą
łkając liście na drzewach razem z wiatrem - płaczą
unosi się tęsknota płynie z drzew szelestem
Iga powtarza echo pytając gdzie jestem
nie wytrzymało serce wzruszone wołaniem
i łzy płyną do oczu pierś zanosi łkaniem
wyrywa się za głosem drgającym cierpieniem
lecz coś przygniata dławiąc i ciąży kamieniem
paraliżuje niemoc rozsadza pierś - boli
tylko cichutko wołam - tutaj jestem Oli
przylgnęłam i tuliłam z niebotyczną siłą
rozdygotane serce jak szalone biło
Oli w niesamowitej musiał być rozpaczy
i wystraszony myślał - rankiem mnie zobaczy
a w oczach miał płomienie - żarzą się w ciemności
więc porywam w ramiona ogień namiętności
mam żywioł rozpalony - jak wulkan gorący
przez ucieczkę ten ogień wznieciłam niechcący
dwa ciała się zetknęły tak rozkosznie blisko
z wielką niecierpliwością pożar trawi wszystko
usta całuje szyję do ramion zszedł tkliwie
w piersiach utonął długo czule pieszczotliwie
echem w las popłynęło rozkoszne westchnienie
gorący oddech czuję jego ciała drżenie
ścierają się żywioły – to ogień z miłością
ten płomień mnie pochłania - razem z namiętnością
szukają się subtelnie usta na polanie
w ciemność nocy letniej mknie czułe wyznanie
tylko my razem z Olim – cisza pieszczot wdzięku
chwytam gorące ciało mocno trzymam w ręku
przyciskam z taką mocą – skąd w piąstce ta siła
chciałam go i miałam go – tuliłam tuliłam
całą wieczność całuje zachłannie z rozkoszą
niczym nimfę ramiona lekko mnie unoszą
otulają zapachem na tej leśnej łące
gorące sploty ramion paprocie pachnące