Jesienny wiersz

Jesienny wiersz

Milcząc stoję na brzegu jesiennego morza,
gdzie nostalgia ciemnych wód i niepokój fali.
Słońce – malarz, zachodnią pacykuje zorzę
i słychać dźwięk pokładowych syren z oddali.

Muzyka głębin i kwilenie mew – przebojem,
a bryzy wiew wilgotny kładzie się na ustach.
Strzaskana fala o brzeg odpływa odbojem
szarpiąc pianę, jak białą, koronkową chustę.

Za plecami miasto swoim torem życie toczy,
drażniąc kakofonią - zgrzyta koło tramwaju.
Stara latarnia oddycha przymgloną słotą,
lecz nie tam były bramy do naszego raju.

Nasz Eden był tu, gdzie muskanie ciepłej fali,
jak dotyk twej dłoni i piachy plaż - gorące.
Nasz śmiech beztroski, szmaragd morskiej dali,
i oczu twych blask, jak dwa następne słońca.

Grzebieniem palców przeczesuję czasu smugi
od chwili, gdy biały statek odpłynął z Tobą.
Niosą Ciebie prądy gdzieś i wiatr się trudzi...
Jak... Penelopa, o tęsknocie rozmawiam z wodą.