Bez przedawnienia

perły zrywasz świadomości
gdy kolory duszę budzą
niewierności rękę cudzą
zabierają łzy szczerości

chodnik zwany rajskim placem
tam kotary zmysłów nieba
złapią rękę gdy potrzeba
macha codzienności kacem

halabardą zawiść chwili
trzeźwy umysł pod paznokciem
podpieramy serce łokciem
więc dlaczego język kwili

sprawne oko winnych widzi
niebyt płynie strefą cienia
honor nie ma głosu brzmienia
bryłą lodu z życia szydzi

zamykamy sześcian smutkiem
sennych wrażeń długiej drogi
znów stawiamy świat na nogi
będąc życia nagim sutkiem