od nowa

mam oczy z wosku
gdy patrzę na deszcz

czas przesącza się przez bibułę skóry

w łopocie mijanych dni
złuda wypiętrza mrok

szukają swoich portów
przepełnione statki wzruszeń
z cynamonem i wanilią

ręce i nogi jak tratwa z bambusa
i księżyc jak obdarty rozbitek
pośrodku drog