późnym wieczorem
wychodzę z siebie
gdy trzeba cerować
niechciane skrzydła
zaszywać uśmiech
-w pracy bezcenny-
wybawiać plamy
po zgniłych marzeniach
po co się mnożą
-nie mam pojęcia-
czas nie jest łaskawy
upadłym aniołom
puch biały się sypie
niczym z akacji
liściaste wróżby
dawno nie w modzie
kabaret iluzji
nabiera obrotów
stery przejmuje
szara codzienność
i tylko czasem
cieplejsze słowo
podlewa pamięć
kroplą tęsknoty