Drzewna ballada

w niewielkim parku w zacisznej alejce
rósł dąb z brzozą w symbiozie niewielkiej
tęsknota deszczem po korach pisała
ławeczka balladę opowiadała

o zaklętej w drzewa parze kochanków
dwóch nasionach w malutkim gałganku
ponoć kto je spożył szczęście miał dane
ich jednak zostało tam rozsypane

spragnieni szukali -wrosło się w ziemię
na zawsze splątało losy- korzenie
więc skromnie żyją w zielonej hacjendzie
mając urodę i zdrowie na względzie

ona oskołą poi wybranka
on do stóp jej rzuca żołędzie