Listy z nikąd

Autor: 

Była deszczowa noc, chmury odbijały jasny blask księżyca w pełni. Patrzyłem w niebo, tak jak patrzyłem każdej nocy, próbując wzrokiem wydrzeć się matce ziemi i wędrując pomiędzy obłokami ulecieć ku niemu. To on zawsze, odkąd byłem dzieckiem wzywał mnie do siebie. Otwierał szeroko ramiona i wołał do mnie: „Przybliż się, przybliż do mnie moje dziecko. Pozwól mi wziąć Cię w ramiona.” I tak każdej nocy tęskliwym spojrzeniem spotykałem się z nim i wyciągałem do niego ramiona by w końcu mógł otulić mnie swym blaskiem.
Tej zimowej nocy niebo zesłało mi coś innego. Gdy zapatrzony w bezkres czerni cieszyłem oczy migoceniem tysięcy gwiazd ujżałem ją. Przeszyła mrok swoją świetlistą jaźnią by zadać mi to jedno pytanie: „Czego pragniesz?” Mój umysł nie musiał się zastanawiać. Myśli nie ubrały się w słowa. Przed oczyma pojawiła mi się twarz mojej gwiazdy i zażyczyłem sobie by spadła wprost w moje ramiona. Bym mógł do końca jej istnienia trzymać ją w czułym uścisku. By swoim blaskiem rozświetliła ciemną ścieżkę i wskazała drogę. Drogę z której nie ma odwrotu, nie wiedziałem wtedy.
Tą gwiazdą byłaś Ty. Zastanawiasz się zapewne dlaczego nigdy Ci o tym nie powiedziałem. Znasz mnie, wiesz że nie wierzę w zabobony i idiotyzmy które ludzie powtarzają bo to tradycja... Teraz gdy myślę o Tobie, wiem że moja droga może prowadzić przez wiele objazdów. Teraz gdy wiem że nie zobaczę Twojej prześlicznej twarzyczki przez następne 3 miesiące pomyślałem że powinnaś wiedzieć że jesteś moim podarunkiem od nieba.
Nie chcę widzieć łez na Twojej twarzy, więc słowa wylewam na papier by przy rozstaniu móc tylko cieszyć się głębią Twoich bursztynowych oczu i blaskiem Twego uśmiechu. Chcę Ci jednak coś obiecać. Wiem, Twoim niemalże mottem stało się : „nie składaj obietnic których nie możesz dotrzymać”. Ziemia- nasza matka mi jednak świadkiem że tej obietnicy dotrzymam! Ocalę Cię gdziekolwiek skieruje Cię los. Jeżeli zgubisz się, ja wskażę Ci drogę i ocalę gdy będziesz w niebezpieczeństwie.
Twój Wincent.