ZOO z o.o.
Kowalski chciał się odchamić
liznąć w mieście ciut kultury
pożegnał się ze stadami
by odświeżyć prosty umysł
na rogatkach przywitanie
- człapiesz niczym dojna krowa
na dokładkę - jedź pacanie
czyżby kozioł przywędrował
rozgląda się gdzie to zwierzę
znowu krzyki - jeleń z głuszy
i serdeczne - jedź frajerze
- może byś kopyta ruszył
pręży słuchy „wiejski zając”
Kampinoska przecież blisko
i zwierzęta przybiegają
kręci wzrokiem jak peryskop
przeważają dziś kopytne
słychać - gdzie pchasz te racice
- spadaj bo cię w kuper wytnę
pewnie dzik wlazł na ulicę
rozwścieczyły się klaksony
poganiają – rusz się mule
„zwierz” torbami objuczony
zwiewa z przejścia wrzaskom uległ
huk przepędza „stado owiec”
- ruszaj wole – grzmi komenda
przez zwierzyniec tumult w głowie
ponaglają - co się szwendasz
fakt że trochę niewyspany
więc przeciera senne oczy
wszędzie krowy i barany
czeka kiedy koń wyskoczy
czyżby pasły się na klombach
zastępując dziś kosiarkę
bo przez okno ktoś urąga
- rusz się capie bo cię walnę
obok - kozo gdzie pchasz zadek
rusz się krowo - drugi woła
- ofiaro bo cię rozjadę
pewnie śpieszy do kościoła
chamski rwetes – bierz kaczory
pilnie patrzy gdzie te ptaki
widzi „drobiu” tłumek spory
maszerują przedszkolaki
ze zdziwieniem nagle słucha
- nie pałętaj się tu ośle
lecz nie widać kłapoucha
z laską idzie ktoś na oślep
cud że nie ma nigdzie słoni
cyrk uliczny niczym w Delhi
dziki żywioł gna w pogoni
skąd „zwierzyny” tyle wzięli
na odjezdnym dostał w „dupę”
bo ktoś spieszył się w Bieszczady
wrzawa - ściągać tę szczerupę
czas zakończyć już układy
gość uronił z oczu łezkę
zraził się i kupił rower
wspominając dżunglę miejskiej
czule głaszcze grzeczną krowę