Do losu

Do losu

nie pozostawiaj mnie
niepocieszoną
daj krztynę nadziei
niech będzie znoszona
taką - od serca
co do ludzi się śmieje

taką, co przyniesie dyspensę krótką
od twardego prawa upływu czasu
obieca ( może złudnie)
beztroskę bałamutną
podając na dłoni bez targu
i ambarasu

( wzrokiem prawie psim czaruję
kierując prośbę )

wstrzymaj zegar
za pazuchę go schowam
niech go nie widzę i chwili nie psuje
teraz wiem - jak zacząć
wszystko od nowa

widzisz
w pierwszym podejściu bez prób
bez wstępnych ćwiczeń
tak na poważnie
od zaraz
na żywo...
życie chlasnęło niejeden policzek
i poszło... parchato...

dodam
niebezpiecznie krzywo.