Ballada o Splicie

W Splicie o świcie
Słońce wstaje w zachwycie
Przegląda się w pałacu Dioklecjana
Stąd rozciąga się bajeczna miasta panorama
Spogląda swym złotym okiem
W okna starodawnych kamieniczek
Oświetla zaułki uliczek
Miasto budzi się do życia
Otwierają się splickie restauracje
Przytulne kawiarnie
Przyciągające podniebienie lodziarnie
Pewien pies w gabinecie weterynarza czeka na operację
I tam zagląda dalmatyńskie słoneczko
Popatrzyło mu w oczy
Pomyślało: "biedne psisko"
Swym promieniem
Przygotowało dla czworonoga stanowisko
Do zabiegu bez dotyku
Poprosiło tęczę
Aby wraz z nim uleczyła
Poważnie chore psie serce
Tak też się stało
Owe rzeczy, tylko w Splicie możliwe
Gdzie żyją serca wrażliwe
Wznieśmy toast za jego pomyślność
Dobrobyt i życia wieczność
Splicie mój ukochany
Ty zawsze w moich myślach mile widziany!