w tym cyrku

nie była w planie
a jednak przyszła
gabinet luster
taszcząc ze sobą
karuzelę nastroju
maskę błazna
i tarczę strzelniczą
nie ważne że żywą

rozpięty nad brwiami
magiczny świat
w którym nieporozumienia
zmieniała w zachwyt
zawsze gdy powoziła
lejcami tkanek
w cielesnym zaprzęgu

– ach – a ta część artystyczna
prawdziwe mistrzostwo
w zdolnych dłoniach
wprawnego iluzjonisty
wszystko kwitło
nawet papierowe ptaki
były zdolne latać
spijając inkaust
z wiecznego pióra

tylko ona nie chciała
balansować na linie