Burza.
Zamilkła cisza nad zielonym traw kobiercem
Całun bezruchu przykrył szczelnie leśny świat
Nieznany bóg zawładnął ptasim sercem
I resztkę buntu drzewom bezlitośnie skradł
Burzy czarny rycerz z mieczem uniesionym w górę
Zatrzymał świat na ulotny krótki czas
By pełnią mocy przeszyć na wskroś czerni chmurę
Cięciem pioruna który ogniem pali głaz
Czarną zjawą,bez kształtu ciała,pełznie martwy cień
W atramentową czeluśćchłonąc barw tysiące
Tłumiąc poświaty,zorze,blaski,gasząc dzień
Kradnąc co ziemi brzaskiem złotym dało słońce
Zabity ostatni obrońca światłości
Bezkarna się w Burzy wyzwoliła chuć
Wiruje,kręci,miota się i mości
Wszędzie już Jej zapach deszczu można czuć
I z wiatrem w parze i z deszczem pod rękę
Z oszalałym wichrem w taniec drzewa prosi
Przynosząc trawom bolesną udrękę
Poddańcze zboża ostrym wiatrem kosi
Rwie konary drzewom w bezlitosnej męce
Splecione pokornie w modlitwie o cud
Łamiąc i tratując wciąż więcej i więcej
By tylko nasycić niszczycielstwa głód
Starły się granice i zjednoczył świat
W rytm chwiejąc się Burzy wichrową batutą
Tańczy w niemym bólu wszystko za pan brat
Wyje i zawodzi pieśń śmierci zatrutą
Kołyszą się drzewa w poddaństwie zjednani
Unikając skłonem wichru grożnej pięści
Burzo tyś naszą władczynią,my twoi poddani
Jeśli tobie to i nam także niech się szczęści
Z wolna gaśnie ciemność,wiatru oddech ginie
Szaleństwo ustaje,zstępuje gdzieś strach
Może wreszcie Burza poły płaszcza zwinie
Rozświecając wszystko w najpiękniejszych snach
Z narkotycznej władzy natura się zbudzi
Lecząc rany w sercu,kojąc ostry ból
Trzeba mieć nadzieję by po zmianie ról
Grożna władza Burzy nie dotknęła ludzi.