Konwalie

 

konwalie

 

w leśnej głuszy

gdzie driad królestwo

o boskości wiosny dają świadectwo

skromnością formy

zapachu finezją

zrywanie w bukiety

to już herezja

 

mam

ochtę zgrzeszyć

zerwać kilka gron

mały bukiecik przybrany tiulem mgły

z kroplami rosy

o zapachu

jak dziecięce sny

 

zanurzam nos

między dzwoneczki z saskiej porcelany

perły drobne

z leśnej polany

jak łzy radości

pocałunki skromne

 miłości nieśmiałej

z opuszczoną ku ziemi twarzyczką białą

stała po szkole pod domem

u płotu

 

tak pachnie wiosna

młodość

i niema tęsknota