Mądrzejsza o...

mądrzejsza o...

potrząsnęłam przeszłością, zdjęciem w sepii
szmacianą laką z kufra, czasem jak suchy liść
w którym dokonało się, co dokonać się miało

i mądrzejsza:
o wiarę i niewiarę
o dni jak małe paciorki
o miłość, co została tą jedyną
o sekundy, jak tykanie metronomu
o śmierci, co przyszły w porę i nie w porę
o nurkowanie w odmętach nowych rzeczywistości
o strach z wytrzeszczem oczu z mroczną podszewką
o niejedno kłamstwo zdawało się w słusznej sprawie
o dno, gdy dotknęła stopa, by ponownie się odbić
o tajną szufladę jak sanktuarium
o setki zmian koloru sitowia
o niejedno przekleństwo
o kamień przegranej
o śmiech szczery
o krzyk

o to wszystko, co niczym fundament
ja włóczęga mimo okaleczonych stóp
ostrym żwirem życiowych dróg i ścieżek
wciąż jeszcze nieuleczalnie chora na życie
mówię - kocham je

tak boleśnie piękne