Domator(bajka)

mały wróbel marzł zimą na mrozie
że w atlasie był ciut oblatany
o Afryce rozmyślał na co dzień
nagabując bez przerwy bociany

długonogi mu w skrócie objaśnił
ty kurduplu za rok nie dolecisz
jak brunatny podczas zimy zaśnij
wstaniesz wiosną gdy słońce zaświeci

zawsze możesz za nianię do dzieci
to czarterem na grzbiecie zaniosę
tak się szary na saksy podniecił
ochoczo za opiekunkę poszedł

nosząc żaby zdrowie nadweręża
a bociania czereda grymasi
jeden mały domaga się węża
drugi myszkę a trzeci ślimaki

załamany bo siły przeliczył
przemęczony - pot leje się ciurkiem
podopieczni nie lubią pszenicy
bocianica chce schrupać jaszczurkę

obiecując przesiadkę w Hiszpanii
dom w winnicy błękity i słońce
kłapie dziobem mieszkanie ogarnij
i rozejrzyj się gdzieś za zaskrońcem

wróbel pyta o wolną sobotę
bo do ziemi skrzydełka opadły
a żabojad – to leć samolotem
został w kraju tryb wiodąc osiadły
. . .
gdy mróz trzaska do wiosny dni liczy
marznąc głodny w twe okno zastuka
zrób mu karmnik nie żałuj pszenicy
pewnie serca dobroci zaufał