Mgła nad Stobnicą

brnąc niczym w oceanie nurzam się po szyję
czas jakby zamyślony jeszcze śni zaspany
suną nad łąką sennie wilgotne tumany
mgła obłoki rozściela lekkim puchem kryje

przycupnęła nad wodą szuwary tumani
kręci zalotnie z wirem zwiewne piruety
nurt porywa zaczepnie czarujący przepych
kłębiąc pod wodospadem puszysty aksamit

wschód zapalił latarnię świt promieniem błysnął
blask zanurzony w bieli szkli kropelki rosy
wznieca tysiące iskier nad mglistą kołyską

wiatr musnął delikatnie zasłonę rozproszył
subtelnie uchylając unosi przejrzystą
pora obudzić zachwyt by nogi zamoczyć