Taka sobie szanta

 

Na morzu, gdzie musisz być twardy jak stal,
Gdzie statek to licha łupinka wśród fal,
Tam życie kosztuje najmniejszy twój błąd,
A wzrok wypatruje gdzie może być ląd.

Przeżyliśmy więcej niż przeżyć się da
I nieraz już dusza sięgała do dna,
Lecz dobre anioły podawały dłoń,
Gdy wiry na zgubę wciągały w swą toń.

Na starej galerze"Queen Elisabeth"
Niejeden upadał, gdy krwią spływał grzbiet.
Dzwoniły łańcuchy i klął bosman-mat
Na więźniów, co chcieli się wyrwać zza krat.

Wśród odmętów spienionych
Płynął statek straconych,
Tylko syreni śpiew
Uspokajał ich gniew.

Gdy nikłe ogniki na rejach się tlą,
To znak, że za chwilę rozpocznie się sztorm.
Chwyć linę w swe dłonie, nie siadaj do kart,
Bo statek chce porwać lewiatan lub czart.

Skała burty rozbija,
Słychać "Jezu! Maryja!"
Morze pochłonie nas
W straszny, upiorny czas.

Jest przystań przyjazna dla okrętów -widm.
Tam rum i kobiety i muzyka brzmi.
Dopłynie tu każdy i biedak i pan,
Bo śmierci nieważne bogactwo i stan.

Słońce powoli gaśnie,
Nie śpij majtku na maszcie,
Czuwaj do rannych zórz -
Boże strzeż naszych dusz.

6.11.2007 A.Z.

http://megaanna69.wrzuta.pl/audio/aOa710MNAhw/taka_sobie_szanta

Słowa: Anna Zajączkowska
Muzyka i wykonanie: Darek Masłowski