Byliście
w chłodzie dnia migocących płomyków przekazu
blask waszych oczu na skórze ziemi
żarzy się tu i ówdzie
opiłkami węgla
tyle się zmieniło od tamtego czasu
mamy przeróżne udogodnienia
pracę wykonują maszyny
uprawiają ziemię
koszą zboża
sprzątają gotują
zasiedlają
drogi
biura wszelkiej maści
na lądach i wodach
sąsiedzkie rozmowy
tyle tego
i strachy i duchy
beczka nie pomieści
trzeba powybierać
jak jabłka z kapusty
z gadających skrzynek
wasze drzewo
rozrosło się mocno
w obecnym nibyraju
chorym na kurczliwość czasu
poznajemy
dalszych krewnych
często
na pogrzebach