Kapryśna jesień

otulając mgliście
białą suknię tkała
platynowe liście
pogubiła w trawach

choć rumieniec z klonu
z jarzębiny kolczyk
bransoletka z głogów
zapłakane oczy

posmutniała jesień
drży smagana chłodem
mokrą suknię niesie
niebo leje wodę

w zagajniku płacze
łzami żegna gęsi
sznury dzikich kaczek
odesłała tęsknić

promień słońca blady
z nieśmiałością patrzy
w osowiałe sady
na jesienny kaprys