Smerek

stanąłem u podnóża bramy do błękitu
gnał żar nieposkromiony bieszczadzkiego Szerpa
Smerek kąpie się w chmurach dotykając nieba
słońce wplata selenit w zieleń malachitów

stąpam po skalnych stopniach śladem czadów z mitu
traw kilim spływa zboczem tonąc w mglistej niecce
wiatr woal rozwijając owionął grań dreszczem
unosząc przedsmak raju w powiewie muślinów

twardziel skalny przywitał lodowatym chłodem
śpią przepastne kotliny pogrążone w mroku
wyspy szczytów opływa faliste mgieł morze

myśl pragnieniem się czepia sunących obłoków
by pofrunąć beztrosko żeglując jak orzeł
hejnał jelenia zmącił nieskażony spokój

Z cyklu sonety podkarpackie
15.8.2010