pęknięcia

budzę się z twarzą w dłoniach
marszczę czoło jak morze fale
gwiazdy mijają w świetle reflektorów
pęknięte lustra kłamią wzdłuż nerwów

myśli z piasku rozdają czas
mój się zatrzymał bez kuranta
może warto zamienić smutek
w grudki złota i rozdać w potrzebie

na drodze co ciszą się kłania
wyniosła brzoza leczy bielą troski
oddam co moje jeszcze ciepłe