Uwięzieni w chmurach
pełnia lata
żar kapie przez dziury w koronach
drzew różnorodnych
borowiki w gromadkach lub pojedynczo
unoszą kapelusze spod zeszłorocznych liści
zdziwione sąsiedztwem wielookich
wartowników srożących kolce
oby na wszelki wypadek
poziomkowe czapeczki w mgliste wspomnienia
kołyszą się w rytmie gałęzistych melodii
czekając na barwne opowieści
brodatych krasnali
z dawnej bajki
daleki pomruk płoszy myśli
miniaturowe myśliwce tną zajadle
chmurna flota nadciąga nieubłaganie
huczą strzały
w konarach biega wiatr
ogłuszony hukiem burzonego błękitu
ciemne chmury gęstnieją
sufit trzeszczy wali się z łomotem
pod naporem wody pękających cystern
w stronę puchnącego jaru
płyną spod ziemi wyrosłe potoki
las broni dostępu
na granicy czasu milkną wspomnienia
ze strzępków dziecięcej pamięci
układam mapę dni nieprzeżytych
a jednak powrotnych w burzowym lesie
gdzieś tu w okolicy w sposób okrutny wymordowano
mieszkańców leśnej chaty
co myślisz ironio losów o miłości bliźniego
ocalałych z pogromu
gdy leśni ludzie wyciągają ręce
między chmurami
krzycząc
N I G D Y W I Ę C E J
Sama broń nie wystarczy, by utrzymać w świecie pokój. Najważniejsi są ludzie. /John Fitzgerald Kennedy/