bez śladu
milczę jak każdy obiecuję
potem wszystko skreślam patykiem
echo miało zbudzić a ukryło
modlitwę i las we mgle
nadepnę ścieżkę w ogonie komety
księżyc lub psa co wyliże poświatą
tyle słów a trudno chociaż potocznie
odszukać w listach zasuszone imię
nie myślę patrzę taki spokój
może być tylko w niebie
gdzie wszystko prawdziwe
nawet człowiek bez znajomej twarzy
już inaczej się nazywa