ŚCIGANY 2

Autor: 

W PUŁAPCE

Gdyby nie zepsuty samochód i komórka, która straciła zasięg, nigdy nie znalazłaby się w tym lesie. Zapadał zmrok. Każdy odgłos napawał lękiem. Tłumiła go wymuszonym śmiechem. W oddali zobaczyła zarys domu. Przyspieszyła kroku. Widok zrujnowanej chaty rozwiał mrzonki o szybkiej pomocy. Wszędzie leżały deski, jak gdyby powyrywane ze ścian. Zajrzała do środka. Żołądek podszedł do gardła. Ktoś tam był…
- Halo? Zawołała niepewnie ale nie dostała odpowiedzi. Postanowiła wejść. Na podłodze leżał mężczyzna, cały we krwi. W otwartych ranach zalęgły się już muchy. Fetor unoszący się w powietrzu utrudniał oddychanie. Pochyliła się nad rannym.
Otworzył oczy tak nagle, że przestraszona odskoczyła w tył, uderzając głową o jakiś mebel. Usłyszała jak mamrotał coś niewyraźnie. Potrzebował pomocy. Z trudem podniosła go z ziemi. Przy pierwszym ruchu krzyknął przeraźliwie z bólu. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Dasz radę, musisz! Ciągnęła go tak przez parę metrów, mając wrażenie, że minęły długie godziny. Zapadła ciemność i tylko wyłaniający się zza chmur księżyc oświetlał im drogę.
- Uciekaj – usłyszała i spojrzała na mężczyznę. Zsunął się z jej ramienia i przybrał dziwną pozycję.
- Pomogę ci – podeszła bliżej ale trzask pękającej skóry zatrzymał ją w miejscu. To co zobaczyła napawało ją obrzydzeniem i przerażeniem. Mimo to stała jak zaklęta. Dopiero gdy wydał z siebie potworny ryk, ruszyła z miejsca. Potykając się raz za razem, po długiej chwili dotarła do jakiejś szosy. Dotarło do niej, że to coś jest bliżej niż myślała…
W oddali zamajaczyły światła. Ktoś nadjeżdżał. Stanęła na środku jezdni i wymachując ramionami, starała się zatrzymać pojazd. Ku jej uldze kierowca stanął.
Po chwili zamknięta bezpiecznie w samochodzie, oglądała znikającą w oddali, ciemną postać.
- Dziękuję – wyszeptała i dopiero teraz zauważyła, że oprócz niej i kierowcy, jest jeszcze dwóch pasażerów. Uśmiechali się w taki sposób, że…

Strach powrócił.