wstyd
schodzę z gór
ścieżka prowadzi wśród ostów
za plecami potęga i spokój
a ja niosę w dół
strach co w duszy się rozrósł
i niepewność w każdym swym kroku
dzień zamyka się w słońcu
wiatrem wybrzmią świerków pacierze
i umilknie świat do kolejnego cudu
wstyd jak bluszcz serce oplótł
nie zgubiłam go pośród ścieżek
ciągle w sobie go noszę
że modlić się już nie umiem
bo tylko proszę