Wojna zimowa

Przed oczami miast ciebie stoi supermarket,
drogę do ciebie zagrodzili mi bankiem,
wysłali mi z niego życzenia, bo jestem klientem,
a nie dlatego, że jestem człowiekiem.

Szedłem ulicą by odwiedzić nową galerie
i w święta cię zaskoczyć nowym prezentem,
przy wyjściu minąłem człowieka sennie
wyglądającego na tle przechodzącego obojętnie
tłumu, który przesuwał się po każdym piętrze,
bo właśnie rozpoczęły się wyprzedaże świąteczne.

Wychodząc w tłum zimnych ludzi wszedłem,
wyrazy ich twarzy były takie beznamiętne,
nikt nie patrzył mi w oczy i biegł pośpiesznie,
by ze zrobieniem zbędnych rzeczy nie
czekać do ostatniej chwili i kupić te,
które do niczego nie będą już potrzebne,
gdy świąteczne szaleństwo skończy się.

W domu obejrzałem znów telewizje,
nikt nie mówił nic o małym Jezusie,
Kevin jak co roku przechytrzył przestępce,
na drugi dzień puścili filmu powtórkę.

Zimni goście wypili zimna wódkę,
gesty wydawały się być wyreżyserowane,
na twarzy malował się sztuczny uśmiech,
nieszczęśliwi lali do swoich gardeł wódkę.

Bez ciebie wszystko wydawało się puste,
po wszystkim w ciszy odmówiłem modlitwę,
choć świat chciał zaanektować mnie,
jak ZSRR w czasie II WŚ Finlandię.