Do Ewy Sonnenberg

wymknęły się światła jestem reflektorem
dwa piętra haseł śmierć gości gołębie
czy te "kolana w rzece"* to jest spowiedź
szyby pomnik chłodu literacka przestrzeń

jak wyszeptały ptaki moje imię
drewniana belka oko zastąpiła
sznur pełen kaczek dziobie krzywe plecy
to ciągle ogień tego co jest we mnie

każdy kawałek ulic jest zatruty
miasto na głowie wysłużonych cieni
ogród wisielców czasem nieodkryty
pot gryzie nogi wchodzi przez bramy
odpryski szkła mówią mi jeszcze

nie doceniałem znaczenia lasu
świerków tworzących wzory dla słońca
jestem kaktusem na tej pustyni
usycha ciepło serce się szkli
pod kocem liści jest poniedziałek

choć kęs za kęsem żłobią dzikie tłumy
odosobniony przypadkami wiersz
nabiera kształtów jest moją poduszką
w "Mieście kanibali"* świat tuszem do rzęs

* Miasto Kanibali utwór Ewy Sonnenberg
* kolana w rzece - pierwotnie w utworze Ewy rzeki zgięte w kolanach